Szary... w takim kolorze są bloki za oknem, ulice i niebo. U mnie równie
dobrze mógłby się nazywać ,,różowy" albo zielony, bo wszystko co mnie
otacza, ma taki sam, monotonny kolor. Całe moje życie, a więc szkoła i
trzydzieści metrów na drugim piętrze, które dzielę z moją szaloną mamą.
Mama nie zauważa ciasnoty i nudy która wychodzi z naszego domu drzwiami i
oknami... Z drugiej strony, co ma zrobić? I tak raczej nie ma na to
żadnego wpływu...
Patrzyłam na rozmazaną w kroplach deszczu Warszawę, która mimo to
tęskniła życiem. U mnie wlokło się ono powoli i bezsensownie... Ta
brzydka pogoda wprawiała mnie w tak ponury nastrój, że wszystkiego mi
się odechciało. W ciągu dnia nie robiłam nic pożytecznego ani nic
ciekawego. Czas płynął mi rozwlekle a jednak szybko mijał. Marnowałam
tak dzień po dniu. A to już dziesiąty lipca, czternasty dzień wakacji.
Gdy mama wróciła z pracy, było już prawie ciemno. To dlatego, że błękit
nieba i blask słońca schował się pod grubą pierzyną ciemnych chmur.
Jadłyśmy obiad i nagle zgasło światło.
- nie ma prądu - powiedziała mama - pójdę poszukać świeczki.
Zaparzyłyśmy sobie herbatę, upiekłam dziś szarlotkę. Usiadłyśmy przy
jedynej świeczce, jaką udało się znaleźć mamie. Zaczęłyśmy rozmowę,
ktorej towarzyszył wyjątkowy nastrój.
- Wiesz, strasznie mi smutno w te deszczowe dni i do tego tak samotnie... - poskarżyłam się.
- Ja pracuję cały dzień, ale nie możesz z kimś się umówić?
- Z kim, mamo? Przecież wszystkie moje koleżanki wyjechały.
Płomień poruszał się, a światło od niego mrugało... Mama wypiła łyk herbaty.
-właśnie dlatego chciałam z tobą porozmawiać... Wiesz że jak byly zapisy
na tę wycieczkę, nie byłaś w stanie jechać - powiedziała i zaczęła
nabierać ciasto na łyżeczkę.
-Wiem... - westchnęłam i wzięłam szklankę do rąk.
- A ja wiem, że jest ci przykro.. I tak sobie myślałam...Szklanka była
bardzo ciepła, a płomień ognia jasny. Zaczęłam się zastanawiać co chce
mi powiedzieć mama.
- No słucham, mamo - ponagliłam.
Odstawiła talerzyk. Ogień na który patrzyłam przez szkło szklanki
wydawał się być rozmazany. Przestałam tak robić, bo pomyślałam, że mama
czuje się przez to lekceważona. Postawiłam szklankę na stoliku.
- Tak myślałam, a może i my byśmy pojechały na wakacje? Hm? Co ty na to? - patrzyła na mnie.
Okno świecił, krople deszczu jak kryształki odbijały światło ulicznych
latarni. Jutro tez miało padać, miało być ponuro i szaro. Ale mimo
wszystko, uśmiechnęłam się - byłam bardzo zadowolona.
- Oj mamo! To świetny pomysł! Przytuliłam ją - pojedziemy nad morze? do Ustki?
- Wiesz, myślałam o górach.
- Zakopane?
Puściła mnie i popiła herbatą szarlotkę.
Chciałam pokazać ci inną małą miejscowość w Bieszczadach. Chciałam pojechać z tobą do Ciasnej. Tam też jest pięknie...
Do Ciasnej? - zapytałam.
Patrzyłam na płomień świeczki. Wolałabym jechać gdzie indziej, w miejsce
bardziej popularne... Podchodziłam do tego inaczej niż mama. Mi, oprócz
wypoczynku, zależało na dobrej zabawie, miłym towarzystwie... Nie
chciałam robić mamie przykrości, a poza tym, może i tam będzie fajnie,
nawiążę jakieś nowe znajomości...
- Jak byłam w twoim wieku, jeździłam tam na wakacje. Tamto miejsce ma dla mnie wartość sentymentalną - uśmiechnęła się.
- Dlaczego? - zapytałam zaciekawiona.
Nie odpowiedziała od razu. Oparła się o poręcz wersalki i zgięła przed
sobą nogi, tak że przypominały kształtem górę. Trzymała w rękach
herbatę, patrzyła się na ogień.
- Mieszkałam w takim malutkim domku. Kolegowałam się z córką
właścicieli. Miałam taki ładny pokój z widokiem na góry... Właśnie do
nich chciałam pojechać.
- Dobrze, pojedźmy tam - uśmiechnęłam się.
Jestem pewna, że ci się spodoba.
- Ta pani to twoja przyjaciółka, tak?
- Tak - odpowiedziała.
- Ona, miejsce do którego jeździłaś w młodzieńczych latach, to dlatego
ta miejscowość ma dla ciebie wartość sentymentalną? - zapytałam z
ciekawością uśmiechając się.
- To też.
- A co jeszcze?
Popatrzyła na mnie, potem na płomień świecy. Kończyła pić herbatę.
Czekałam aż ją wypije i mi odpowie. Widziałam jak rdzawy płyn ucieka,
jak zmniejsza swą objętość. Wkrótce postawiła pustą szklankę na stole.
Ale mi nie odpowiedziała...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz