niedziela, 26 października 2014
Szkolna Miłośc bez wzajemności
był chłopak który miał 15 lat, był normalnym nastolatkiem, miał
przyjaciół,lecz nie miał dziewczyny. chodził do szkoły do 3 gimnazjum.
W klasie była dziewczyna która mu sie podobała już od 6 miesięcy ale nie zwracała na niego uwagi. Gdy pewnego dnia odważył się do niej zagadać ona powiedziała żeby spadał bo jest dla niej za brzydki.
uciekł do szkolnej piwnicy, tam znalazł sznurek, wziął krzesło i się powiesił.
Gdy cała szkoła dowiedziała się o tym, ta dziewczyna uciekła do łazienki i zaczęła płakać że przez nią się zabił, gdy wróciła do domu wzięła nóż i popełniła samobójstwo żeby być razem z nim.
W klasie była dziewczyna która mu sie podobała już od 6 miesięcy ale nie zwracała na niego uwagi. Gdy pewnego dnia odważył się do niej zagadać ona powiedziała żeby spadał bo jest dla niej za brzydki.
uciekł do szkolnej piwnicy, tam znalazł sznurek, wziął krzesło i się powiesił.
Gdy cała szkoła dowiedziała się o tym, ta dziewczyna uciekła do łazienki i zaczęła płakać że przez nią się zabił, gdy wróciła do domu wzięła nóż i popełniła samobójstwo żeby być razem z nim.
Smutna historia miłosna
posłuchajcie tej historii
Ona miała 15 lat, on 16
Gdy dowiedział się że ona zerwała z nim nie namyślając się,
poszedł na most, powiedział, to koniec nie chcę dalej zyć,
skoczył, zginął na miejscu, gdy nastepnego dnia ona dowiedziała się
że skoczył z mostu i zginął wzięła żyletkę pocięła żyły, nikt ją nie zauważył leżącą w jej pokoju, umarła.
Ona miała 15 lat, on 16
Gdy dowiedział się że ona zerwała z nim nie namyślając się,
poszedł na most, powiedział, to koniec nie chcę dalej zyć,
skoczył, zginął na miejscu, gdy nastepnego dnia ona dowiedziała się
że skoczył z mostu i zginął wzięła żyletkę pocięła żyły, nikt ją nie zauważył leżącą w jej pokoju, umarła.
czwartek, 23 października 2014
Wakacje w Turcji
Wspominam wakacje z Turcji, było super!!!!!!!
Ciepło, romantycznie z dziewczyną <3 oraz super atrakcje <3 <3
Ciepło, romantycznie z dziewczyną <3 oraz super atrakcje <3 <3
Muzyka pociesza mnie zawsze!!
Kocham Muzyke najbardziej na swiecie ona leczy wszystkie moje rany, ona sprawia ze czuje sie szczesliwy, Muzyka nigdy nie rani, więc nie będę cierpiał przez nią.
10 lipca
Szary... w takim kolorze są bloki za oknem, ulice i niebo. U mnie równie
dobrze mógłby się nazywać ,,różowy" albo zielony, bo wszystko co mnie
otacza, ma taki sam, monotonny kolor. Całe moje życie, a więc szkoła i
trzydzieści metrów na drugim piętrze, które dzielę z moją szaloną mamą.
Mama nie zauważa ciasnoty i nudy która wychodzi z naszego domu drzwiami i
oknami... Z drugiej strony, co ma zrobić? I tak raczej nie ma na to
żadnego wpływu...
Patrzyłam na rozmazaną w kroplach deszczu Warszawę, która mimo to tęskniła życiem. U mnie wlokło się ono powoli i bezsensownie... Ta brzydka pogoda wprawiała mnie w tak ponury nastrój, że wszystkiego mi się odechciało. W ciągu dnia nie robiłam nic pożytecznego ani nic ciekawego. Czas płynął mi rozwlekle a jednak szybko mijał. Marnowałam tak dzień po dniu. A to już dziesiąty lipca, czternasty dzień wakacji.
Gdy mama wróciła z pracy, było już prawie ciemno. To dlatego, że błękit nieba i blask słońca schował się pod grubą pierzyną ciemnych chmur. Jadłyśmy obiad i nagle zgasło światło.
- nie ma prądu - powiedziała mama - pójdę poszukać świeczki.
Zaparzyłyśmy sobie herbatę, upiekłam dziś szarlotkę. Usiadłyśmy przy jedynej świeczce, jaką udało się znaleźć mamie. Zaczęłyśmy rozmowę, ktorej towarzyszył wyjątkowy nastrój.
- Wiesz, strasznie mi smutno w te deszczowe dni i do tego tak samotnie... - poskarżyłam się.
- Ja pracuję cały dzień, ale nie możesz z kimś się umówić?
- Z kim, mamo? Przecież wszystkie moje koleżanki wyjechały.
Płomień poruszał się, a światło od niego mrugało... Mama wypiła łyk herbaty.
-właśnie dlatego chciałam z tobą porozmawiać... Wiesz że jak byly zapisy na tę wycieczkę, nie byłaś w stanie jechać - powiedziała i zaczęła nabierać ciasto na łyżeczkę.
-Wiem... - westchnęłam i wzięłam szklankę do rąk.
- A ja wiem, że jest ci przykro.. I tak sobie myślałam...Szklanka była bardzo ciepła, a płomień ognia jasny. Zaczęłam się zastanawiać co chce mi powiedzieć mama.
- No słucham, mamo - ponagliłam.
Odstawiła talerzyk. Ogień na który patrzyłam przez szkło szklanki wydawał się być rozmazany. Przestałam tak robić, bo pomyślałam, że mama czuje się przez to lekceważona. Postawiłam szklankę na stoliku.
- Tak myślałam, a może i my byśmy pojechały na wakacje? Hm? Co ty na to? - patrzyła na mnie.
Okno świecił, krople deszczu jak kryształki odbijały światło ulicznych latarni. Jutro tez miało padać, miało być ponuro i szaro. Ale mimo wszystko, uśmiechnęłam się - byłam bardzo zadowolona.
- Oj mamo! To świetny pomysł! Przytuliłam ją - pojedziemy nad morze? do Ustki?
- Wiesz, myślałam o górach.
- Zakopane?
Puściła mnie i popiła herbatą szarlotkę.
Chciałam pokazać ci inną małą miejscowość w Bieszczadach. Chciałam pojechać z tobą do Ciasnej. Tam też jest pięknie...
Do Ciasnej? - zapytałam.
Patrzyłam na płomień świeczki. Wolałabym jechać gdzie indziej, w miejsce bardziej popularne... Podchodziłam do tego inaczej niż mama. Mi, oprócz wypoczynku, zależało na dobrej zabawie, miłym towarzystwie... Nie chciałam robić mamie przykrości, a poza tym, może i tam będzie fajnie, nawiążę jakieś nowe znajomości...
- Jak byłam w twoim wieku, jeździłam tam na wakacje. Tamto miejsce ma dla mnie wartość sentymentalną - uśmiechnęła się.
- Dlaczego? - zapytałam zaciekawiona.
Nie odpowiedziała od razu. Oparła się o poręcz wersalki i zgięła przed sobą nogi, tak że przypominały kształtem górę. Trzymała w rękach herbatę, patrzyła się na ogień.
- Mieszkałam w takim malutkim domku. Kolegowałam się z córką właścicieli. Miałam taki ładny pokój z widokiem na góry... Właśnie do nich chciałam pojechać.
- Dobrze, pojedźmy tam - uśmiechnęłam się.
Jestem pewna, że ci się spodoba.
- Ta pani to twoja przyjaciółka, tak?
- Tak - odpowiedziała.
- Ona, miejsce do którego jeździłaś w młodzieńczych latach, to dlatego ta miejscowość ma dla ciebie wartość sentymentalną? - zapytałam z ciekawością uśmiechając się.
- To też.
- A co jeszcze?
Popatrzyła na mnie, potem na płomień świecy. Kończyła pić herbatę. Czekałam aż ją wypije i mi odpowie. Widziałam jak rdzawy płyn ucieka, jak zmniejsza swą objętość. Wkrótce postawiła pustą szklankę na stole. Ale mi nie odpowiedziała...
Patrzyłam na rozmazaną w kroplach deszczu Warszawę, która mimo to tęskniła życiem. U mnie wlokło się ono powoli i bezsensownie... Ta brzydka pogoda wprawiała mnie w tak ponury nastrój, że wszystkiego mi się odechciało. W ciągu dnia nie robiłam nic pożytecznego ani nic ciekawego. Czas płynął mi rozwlekle a jednak szybko mijał. Marnowałam tak dzień po dniu. A to już dziesiąty lipca, czternasty dzień wakacji.
Gdy mama wróciła z pracy, było już prawie ciemno. To dlatego, że błękit nieba i blask słońca schował się pod grubą pierzyną ciemnych chmur. Jadłyśmy obiad i nagle zgasło światło.
- nie ma prądu - powiedziała mama - pójdę poszukać świeczki.
Zaparzyłyśmy sobie herbatę, upiekłam dziś szarlotkę. Usiadłyśmy przy jedynej świeczce, jaką udało się znaleźć mamie. Zaczęłyśmy rozmowę, ktorej towarzyszył wyjątkowy nastrój.
- Wiesz, strasznie mi smutno w te deszczowe dni i do tego tak samotnie... - poskarżyłam się.
- Ja pracuję cały dzień, ale nie możesz z kimś się umówić?
- Z kim, mamo? Przecież wszystkie moje koleżanki wyjechały.
Płomień poruszał się, a światło od niego mrugało... Mama wypiła łyk herbaty.
-właśnie dlatego chciałam z tobą porozmawiać... Wiesz że jak byly zapisy na tę wycieczkę, nie byłaś w stanie jechać - powiedziała i zaczęła nabierać ciasto na łyżeczkę.
-Wiem... - westchnęłam i wzięłam szklankę do rąk.
- A ja wiem, że jest ci przykro.. I tak sobie myślałam...Szklanka była bardzo ciepła, a płomień ognia jasny. Zaczęłam się zastanawiać co chce mi powiedzieć mama.
- No słucham, mamo - ponagliłam.
Odstawiła talerzyk. Ogień na który patrzyłam przez szkło szklanki wydawał się być rozmazany. Przestałam tak robić, bo pomyślałam, że mama czuje się przez to lekceważona. Postawiłam szklankę na stoliku.
- Tak myślałam, a może i my byśmy pojechały na wakacje? Hm? Co ty na to? - patrzyła na mnie.
Okno świecił, krople deszczu jak kryształki odbijały światło ulicznych latarni. Jutro tez miało padać, miało być ponuro i szaro. Ale mimo wszystko, uśmiechnęłam się - byłam bardzo zadowolona.
- Oj mamo! To świetny pomysł! Przytuliłam ją - pojedziemy nad morze? do Ustki?
- Wiesz, myślałam o górach.
- Zakopane?
Puściła mnie i popiła herbatą szarlotkę.
Chciałam pokazać ci inną małą miejscowość w Bieszczadach. Chciałam pojechać z tobą do Ciasnej. Tam też jest pięknie...
Do Ciasnej? - zapytałam.
Patrzyłam na płomień świeczki. Wolałabym jechać gdzie indziej, w miejsce bardziej popularne... Podchodziłam do tego inaczej niż mama. Mi, oprócz wypoczynku, zależało na dobrej zabawie, miłym towarzystwie... Nie chciałam robić mamie przykrości, a poza tym, może i tam będzie fajnie, nawiążę jakieś nowe znajomości...
- Jak byłam w twoim wieku, jeździłam tam na wakacje. Tamto miejsce ma dla mnie wartość sentymentalną - uśmiechnęła się.
- Dlaczego? - zapytałam zaciekawiona.
Nie odpowiedziała od razu. Oparła się o poręcz wersalki i zgięła przed sobą nogi, tak że przypominały kształtem górę. Trzymała w rękach herbatę, patrzyła się na ogień.
- Mieszkałam w takim malutkim domku. Kolegowałam się z córką właścicieli. Miałam taki ładny pokój z widokiem na góry... Właśnie do nich chciałam pojechać.
- Dobrze, pojedźmy tam - uśmiechnęłam się.
Jestem pewna, że ci się spodoba.
- Ta pani to twoja przyjaciółka, tak?
- Tak - odpowiedziała.
- Ona, miejsce do którego jeździłaś w młodzieńczych latach, to dlatego ta miejscowość ma dla ciebie wartość sentymentalną? - zapytałam z ciekawością uśmiechając się.
- To też.
- A co jeszcze?
Popatrzyła na mnie, potem na płomień świecy. Kończyła pić herbatę. Czekałam aż ją wypije i mi odpowie. Widziałam jak rdzawy płyn ucieka, jak zmniejsza swą objętość. Wkrótce postawiła pustą szklankę na stole. Ale mi nie odpowiedziała...
Najlepszy Przyjaciel
Był weekend. Wraz z moją przyjaciółką Izą wybrałyśmy się na lody, a
potem poszłyśmy na spacer do parku. Od samego początku zauważyłam, że
Iza coś przede mną ukrywa. W tym dniu była nieśmiała co do niej było nie
podobne, bo zawsze była rozgadana i nigdy jej się nie zamykała buzia.
Zdziwiło mnie, ale nie chciałam pytać o co chodzi. Trochę
poplotkowałyśmy, śmiałyśmy się i w końcu poszłyśmy w swoje drogi. Szłam
do domu trochę nierozgarnięta. Nie wiedziałam co dzisiejszego dnia stało
się Izie. Była godzina 16:00. Za godzinę miałam iść na pizzę z moim
16-letnim Kamilem. Już się szykowałam kiedy przyszedł sms "Wybacz
kochanie, ale nie dam rady wyrobić się na 17. Może 19? Przepraszam" W
tamtej chwili niczego się nie domyślałam. Odpisałam mu, że ok. Niech
będzie 19. Postanowiłam wziąć psa na spacer. Poszłam z nim do mojego
ulubionego parku. Puściłam go. Swobodnie biegał, kiedy nagle Feliks (Mój
pies) zaczął biec w stronę jakieś pary. Pobiegłam za nim i rozpoznałam
mojego Kamila z Izą. Trzymali się za ręce i patrzyli mi prosto w twarz.
Po minie Kamila było widać, że chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował.
Miałam łzy w oczach. Wzięłam Feliksa i pobiegłam w stronę domu. Kamil za
mną także pobiegł. Zatrzymał mnie w połowie drogi i przepraszał na
kolanach. Po kilku minutach doszła Iza. Kamil powiedział, że to był,
tylko jeden raz. Iza wybuchła gniewem i rzekła: "Jeden raz? Myślałam, że
mnie kochasz. A te sms od miesiaca? I, że nie możesz się doczekać się
kiedy znowu się spotkamy. Zależało Ci, tylko na seksie!" Wtedy ugięły
się pode mną nogi. Nie wytrzymałam i uderzyłam go. Dobiegłam do domu
cała zapłakana. Wzięłam nożyczki i zaczęłam ciąć wszystkie jego
prezenty. Potem płakałam w poduszkę. Feliks położył się koło mnie i
zaczął lizać mnie po dłoni. Przytuliłam go mocno. Straciłam chłopaka i
przyjaciółkę. Nie chciałam im znać. Nauczyłam się jednego. Ludzoe wciąż
Cię krzywdzą, ale to tak naprawdę pies jest Twoim najlepszym
przyjacielem
Przyjaźń- Ku przestrodze
Była z Nim przez te wszystkie miesiące, każdego dnia, nawet kiedy sama
potrzebowała wsparcia, była dla Niego. Przyzwyczaił się do Niej, a ona
nie wyobrażała sobie dnia bez jego głupiego pytania „Co tam?”. Czekała,
wpatrując się w ekran komputera, mając nadzieje, że zaraz usłyszy
upragniony dźwięk czatu, który wydawał jej się dźwiękiem Jego słów. Nie
wydawało jej się nic w tym dziwnego, że codziennie piszą o innej
dziewczynie. Nie zważała na to. Chciała być po prostu obecna w Jego
życiu, nawet jeżeli pojawi się w nim inna kobieta. Nie stanowiło to dla
niej wtedy przeszkody. On również nie zastanawiał się nad jej uczuciami.
Potrzebował wsparcia, a ona mu je dawała, tak po prostu, bez niczego.
W końcu dopiął swego. Po pół roku starań, zdobył tę wymarzoną dziewczynę. Wydawało się, że może góry przenosić. Euforia ogarniała Go w każdej sekundzie, kiedy z nią przebywał. A ta druga? Nadal dzielił się z nią przeżyciami, ale odsunęła się trochę w cień. W końcu sama przyłożyła do tego rękę.
Minęły dwa miesiące, On wyjechał. Nie miała z Nim żadnego kontaktu. Odliczała dni do Jego powrotu. Wrócił. Ale nie było już tak samo. Już się nie uśmiechał. Nie był szczęśliwy. O nie. A wydawało się, że miłość to jedyne czego Mu brakuje. Ale nie przypuszczał, że przyjaźni będzie Mu brakowało do tego stopnia, że miłość przestanie mieć dla niego tak duże znaczenie. Dźwięk czatu bardzo rzadko dał się słyszeć w jej czterech ścianach. Ona już wiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, jak pomylili. Bali się tak bardzo, że zranią się wzajemnie. Nie chcieli zaryzykować, bali się co będzie, jeśli coś nie wyjdzie. Aż w końcu kontakt urwał się zupełnie. Przez co? Przez strach, który hamował im dostęp do prawdziwego szczęścia i uczucia. Wierzyli, że ich przyjaźń jest wyjątkowa, że nie zostanie zniszczona przez inne uczucie. Ten przypadek jednak nie był wyjątkiem od reguły. Bo te wyjątki po prostu nie istnieją.
Ta historia dowodzi, że nie ma przyjaźni damsko- męskiej. Prędzej czy później, któraś ze stron albo i obie poczują coś więcej, to jest nieuniknione. Warto zdawać sobie z tego sprawę, bo z bagna zwanego nieszczęśliwą miłością wychodzi się w najlepszym przypadku bardzo długo, ale zawsze pozostaje blizna, która nie zaleczy się nigdy.
W końcu dopiął swego. Po pół roku starań, zdobył tę wymarzoną dziewczynę. Wydawało się, że może góry przenosić. Euforia ogarniała Go w każdej sekundzie, kiedy z nią przebywał. A ta druga? Nadal dzielił się z nią przeżyciami, ale odsunęła się trochę w cień. W końcu sama przyłożyła do tego rękę.
Minęły dwa miesiące, On wyjechał. Nie miała z Nim żadnego kontaktu. Odliczała dni do Jego powrotu. Wrócił. Ale nie było już tak samo. Już się nie uśmiechał. Nie był szczęśliwy. O nie. A wydawało się, że miłość to jedyne czego Mu brakuje. Ale nie przypuszczał, że przyjaźni będzie Mu brakowało do tego stopnia, że miłość przestanie mieć dla niego tak duże znaczenie. Dźwięk czatu bardzo rzadko dał się słyszeć w jej czterech ścianach. Ona już wiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, jak pomylili. Bali się tak bardzo, że zranią się wzajemnie. Nie chcieli zaryzykować, bali się co będzie, jeśli coś nie wyjdzie. Aż w końcu kontakt urwał się zupełnie. Przez co? Przez strach, który hamował im dostęp do prawdziwego szczęścia i uczucia. Wierzyli, że ich przyjaźń jest wyjątkowa, że nie zostanie zniszczona przez inne uczucie. Ten przypadek jednak nie był wyjątkiem od reguły. Bo te wyjątki po prostu nie istnieją.
Ta historia dowodzi, że nie ma przyjaźni damsko- męskiej. Prędzej czy później, któraś ze stron albo i obie poczują coś więcej, to jest nieuniknione. Warto zdawać sobie z tego sprawę, bo z bagna zwanego nieszczęśliwą miłością wychodzi się w najlepszym przypadku bardzo długo, ale zawsze pozostaje blizna, która nie zaleczy się nigdy.
wtorek, 21 października 2014
Oni którzy kochali sie nad zycie
On leżał na podłodze, ona spacerowała z myslą że on nic sobie nie zrobi, lecz myliła się, wziął nóż i zabił się, gdy ona o tym usłyszała, poszła na most i skoczyła żeby być razem z nim.
piątek, 17 października 2014
Miłość
Musieliście kiedyś wybierać między ważnymi dla was sprawami ?
Ale takimi które mogą odmienić całe wasze życie ?
Tak było ze mną .
Nazywam się Alexandra Wilson , mam 16 lat. Jestem w 3 gimnazjum.
Moja najlepsza przyjaciółka to Kath - Katherina Black , chodzimy razem do klasy, znamy się od urodzenia , tak jak wcześniej nasi ojcowie.
Pewnie zauważyliście że jak na Polki mamy dziwne imiona i nazwiska .
No cóż, szczerze jest to przypadek, nasi ojcowie pochodzą z dzielnicy gdzie każdy ma zagraniczne nazwisko , a imiona to zasługa naszych matek. One nie znoszą zwyczajnych tradycyjnych imion.
Ja i Kath jesteśmy jak siostry. Niektórzy mówią że nawet bliźniaczki. Ale to coś między nami, ta więź, jest sto razy mocniejsza. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Nie mogę zliczyć ile razy wskazywała mi dobry kierunek, ile razy mnie rozweselała , bądź ile razy komuś wygarnęła w moim imieniu. Tym samym jestem dla niej . Obie wiemy że jeśli jednej się nie układa może przyjść do drugiej i na pewno razem coś wymyślimy.
No dobrze, o naszej dwójce można opowiadać w nieskończoność. Ale to nie koniec .
Mam także chłopaka. Nazywa się Adam, jest przystojnym brunetem o zielonych oczach, dobrze zbudowany - gra w nogę.
Jest kapitanem drużyny, przez co strasznie do siebie pasujemy bo ja jestem kapitanem cheerleaderek . Wyglądem też jesteśmy podobni, ja także mam brązowe włosy , tyle że moje oczy są nie tyle zielone co podchodzą pod szary .
Jesteśmy parą idealną , mimo że mieszkamy w kompletnej dziurze to tutaj nasz związek jest fenomenem. każdy o nas słyszał . Każdy chce być jak my. Ja sama chodziłam jak na skrzydłach rozpływając się na swoim życiem, jednak nie wiedziałam że wszystko jeszcze przede mną ...
Ale takimi które mogą odmienić całe wasze życie ?
Tak było ze mną .
Nazywam się Alexandra Wilson , mam 16 lat. Jestem w 3 gimnazjum.
Moja najlepsza przyjaciółka to Kath - Katherina Black , chodzimy razem do klasy, znamy się od urodzenia , tak jak wcześniej nasi ojcowie.
Pewnie zauważyliście że jak na Polki mamy dziwne imiona i nazwiska .
No cóż, szczerze jest to przypadek, nasi ojcowie pochodzą z dzielnicy gdzie każdy ma zagraniczne nazwisko , a imiona to zasługa naszych matek. One nie znoszą zwyczajnych tradycyjnych imion.
Ja i Kath jesteśmy jak siostry. Niektórzy mówią że nawet bliźniaczki. Ale to coś między nami, ta więź, jest sto razy mocniejsza. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Nie mogę zliczyć ile razy wskazywała mi dobry kierunek, ile razy mnie rozweselała , bądź ile razy komuś wygarnęła w moim imieniu. Tym samym jestem dla niej . Obie wiemy że jeśli jednej się nie układa może przyjść do drugiej i na pewno razem coś wymyślimy.
No dobrze, o naszej dwójce można opowiadać w nieskończoność. Ale to nie koniec .
Mam także chłopaka. Nazywa się Adam, jest przystojnym brunetem o zielonych oczach, dobrze zbudowany - gra w nogę.
Jest kapitanem drużyny, przez co strasznie do siebie pasujemy bo ja jestem kapitanem cheerleaderek . Wyglądem też jesteśmy podobni, ja także mam brązowe włosy , tyle że moje oczy są nie tyle zielone co podchodzą pod szary .
Jesteśmy parą idealną , mimo że mieszkamy w kompletnej dziurze to tutaj nasz związek jest fenomenem. każdy o nas słyszał . Każdy chce być jak my. Ja sama chodziłam jak na skrzydłach rozpływając się na swoim życiem, jednak nie wiedziałam że wszystko jeszcze przede mną ...
Miłość
- Nie wiem jak Ci to powiedziec,ale ja Cie kocham.
- Ja tez Cie kocham - powiedzial i przytulił sie do niej.
- Kocham Cie moja najdrozsza. Jestes tylko moja nikogo wiecej.
To bylo piekne. Spotykali sie czesto.
***
Zaczela go unikac. On udawal , ze to nieprawda. Kochal ja i to go
oslepilo. Wiedzial ze juz ma innego. Byla wtedy taka jak jakiej nie
chcial znac. Ktoregos dnia spotkali sie na ulicy. - Czesc- powiedziala.
Odpowiedzial jej, ale glos jego drzal. Zrozumiala ze on wie o wszystkim.Bala sie jakby zrobila cos zlego.
- Nie jestem taki jak o mnie myslisz. Kocham Cie i chce abys byla szczesliwa ale Ty tego nie chcesz.Niszczysz siebie i swoich przyjaciol, bo wierzysz tylko w siebie- mowil drzacym glosem.
Nie rozumiala jego slow. Chciala cos powiedziec ale z jego oczu plynely lzy. I tak sie rozstali...
***
Kiedys byl wiecznie wesoly dlatego nazywali go chlopakiem radosci,a teraz to chlopak smutku.... - Co Ci jest?
Nie chcial powiedziec.
- I tak mi nie pomozecie. Jestem w krainie smutku i tam pozostame...
Po raz pierwszy widzielismy jego lzy. Kiedy wracalismy z zabawy....zaprosil nas do siebie. Polozyl sie na tapczanie i zaczal mowic o roznych sprawach. nagle chwycil sie za kark i zaczal jeczec. Szybko zawiadomilismy pogotowie. Lekarz stwierdzil atak serca z wyczerpania.bedzie zyl jeszcze jeden dzien.Siedzielismy przy nim caly czas. odzyskal przytomnosc. Pierwsze slowo wypowiedziane przez....to prosil abym zostal tylko ja.Gdy wszyscy wyszli dlugo rozmawial o niej.
- Dzis odejde z tego świata... bede mial 18 lat...
Nie mógł mówic. Wymawial tylko końcówki Nie wiem czy z bolu czy dlatego ze musiał odejść - ale raczej z obu przyczyn.
- Pozdrow go ode mnie. Nie zapomnij powiedziec ze zycie jest piekne i nikt go nie przelamie nawet moje lzy.
Powiedzial jeszcze dwa zdania.
- Nie goncie go za to,gdy bedzie mu źle pomozcie mu. Prosze was.
Do pokoju weszli wszyscy...mowil dalej.
- Mam 18 lat i trudno mi odejsc tak daleko. Czy tak musi byc?
Jego lzy laly sie na poduszke.
- Przelamalem wiele przeszkod,ale teraz jest ostatnia i najtrudniejsza. Odchodze od was juz na zawsze nie zobaczmy sie juz nigdy ale pamietajcie ze kiedys bylem pelny radosci,a teraz jej nie mam. gdy bede mial 20 lat powiedz jej niech polozy na moj grob bialy gozdzik i nie mowcie o niczym wiecej. Czuje ze mnie cos ciagnie. Mamo kochana komu zrobilam krzywde?tato kochany czy ja musze od was odejsc? Ja chce zyc razem z wami. Nie chce umierac.
Trzymal kurczowo moja reke. Plakal z bolu. Nagle puscil mnie i rzekl :
- Niestety ale zapomnijcie o mnie. Nie martwcie sie kochani. Zycie sie wam ulozy. Zycze wam szczescia kochani,szkoda,że nie moge sie pozegnac z... Ona jest teraz daleko ale to dobrze teraz napewno pocalowala swojego chlopaka tak jak mnie przed paroma miesiacami.Zegnaj.... Zegnajcie kochani i ja zawsze bede o was pamietal. Zegnaj O..... - nie skonczyl
Umarl o 24. W tym dniu skonczyl 18 lat. Przyjechlem do domu w drodze spotkalem ...Byla wesola jak zawsze.
- Co jest? Wygladasz jakbys calą noc nie spal- spytala.
- Dokad idziesz?
- Do kolegi.
- Co robilaś o 24? Bylas z chlopakiem i calowalas go o tej porze?
Byla zdziwiona.
- Skad o tym wiesz?
Ja dziwilem sie ...skad o tym wiedzial.
- Ach masz pozdrowienia od...
- A dawno go nie widzialam podrow go.
- Za pozno moglas to zrobic wczesniej,mniej by cierpial.
- A co sie stalo zachorowal?
- Ach zeby tylko cieszylbym sie razem z Toba. Ale niestety zachorowal a Ty go zabilas. Powoli wylamywalas mu rece nogi i w koncu zostalo tylko serce. Lecz Ty jestes zbyt skapa. Zabralas mu wszystko. Zniszczylas i zostaly tylko wspomnienia . Widzialem jak nie chcial odejsc...Chcial zyc. Wiesz jaki byl ten chlopak tak go nienawidzilas.
- Powiedz co sie stalo? Chyba nie chcesz powiedziec ze.... umarl.
- Tak .... umarl. Jedyna prosba do Ciebie to masz mu polozyc bialy gozdzik gdy bedzie mial 20 lat.
Pierwszy raz zobaczylem w jej oczach lzy. Plakala jak dziecko ale zebrala sie szybko i pojechala do ..... Wpadla do mieszkania i ujrzalala zwloki chlopaka w czarnyn slubnym garniturze.Teraz byl usmiechniety. Uklekla kolo niego i pocalowala go.Teraz kiedy nie zyl pokochala go bardziej ale bylo za pozno...
- Kocham Cie - krzyknela kilka razy.
- Slyszysz? Kocham Cie!!!
Bylo cicho. Usta jej drzaly. Plakala cichym glosem.
- Nie placz.Wstan... Nie zyje. Zapomnij o nim. On Cie nie slyszy...
- Nie ja pojde za nim.
Wziela noz i przebila sobie serce. Upadla kolo zwlok chlopaka. Wokolo nich rozlala sie krew. Teraz laczyla ich prawdziwa milosc.
Marzenia
"Dreeeeam, dream, dream, dream".
Muzyka brzmiała z daleka jak małe srebrne dzwoneczki. Ogromne białe płatki śniegu tańczyły w powietrzu - wirując z wdziękiem jak baletnice z najlepszego musicalu. Zatrzymując się na moment w świetle ulicznych lamp jak modelki w świetle fleszy fotografów, całując nosy i policzki przechodniów, zmęczone, miękko opadały w dół. Ciepłe światła dekoracji Bożonarodzeniowych migotały w wystawach sklepowych. Stare miasto wyglądało jak kartonowy teatr! Och, jak cudownie, wdychałam całą sobą tę unikatową atmosferę świąt.
Wieczorem przed snem pomyślałam, że jednak cieszę się, że biuro, w którym pracuję, przeniesiono w okolice Starego Miasta. Przypomniało mi się, że marzyłam kiedyś o tym, żeby pracować na Starym Mieście, otoczona starymi murami, pomiędzy kościołami, które przeżyły już tak wiele. Takie małe, dziecinne, zapomniane, marzenie. O którym oczywiście zapomniałam i nie szukałam pracy szczególnie w tym miejscu.
A teraz zdumienie. Pan Bóg pamiętał o takim małym marzeniu? Zdumienie, że jednak to prawda: my śpimy, a w trakcie naszego snu, Pan Bóg spełnia nasze marzenia. Nawet te najmniejsze. Kimże jestem, że o nich pamięta?
Myślałam o tym, kładąc się spać....
Nagle poczułam, że ktoś mnie budzi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Anioła siedzącego obok mnie.
- Przyszedłem aby odpowiedzieć na twoje pytania - powiedział.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do okna:
- Spójrz w górę.
Spojrzałam... a w górze było czarne niebo pełne świetlistych gwiazd.
- Widzisz gwiazdy? - kontynuował - to właśnie ludzkie marzenia i życzenia. Ludzie marzą, mają głowy pełne snów. Kładą się spać, a te marzenia są w nich, krążą nad ich głowami. A wtedy my, Anioły, w samym środku nocy przychodzimy do ludzi, aby zebrać te marzenia. I umieszczamy je na niebie!!. To jest cała tajemnica!! Zbieramy wszystkie marzenia, nawet te najmniejsze. Pan Bóg powtarza nam: "ludzkie marzenia to bardzo cenny wymiar ludzkiego życia. Dlatego uważajcie i bądźcie bardzo ostrożni. Nie pozwólcie, aby jakiekolwiek marzenie zostało upuszczone".
Przerwał i spojrzał na mnie. Wpatrywałam się w niego, a on uśmiechnął się.
- Ale. Musisz pamiętać. Jest jeden warunek. Jeden bardzo ważny warunek. Tylko jeśli ten warunek jest spełniony, jesteśmy w stanie zebrać marzenia. Jest to możliwe...
Usiadł na parapecie i patrzył na mnie uważnie.
-.... Jest to możliwe tylko wtedy, gdy marzenie zostało powierzone Panu Bogu.
- Co to znaczy? - zdziwiłam się.
- To jest proste. Wystarczy, że przed snem powiesz Panu, że oddajesz Jemu swoje marzenia i poprosisz, aby On się nimi zaopiekował.
- To rzeczywiście proste! - znowu byłam zdziwiona, tym razem, że to takie proste.
- Wydaje się to rzeczywiście proste - powiedział Anioł, ale wyglądał trochę smutno - Ale w praktyce... nie zawsze jest to takie łatwe. Są ludzie, którzy nie wierzą w Boga, nawet o Nim nie myślą, więc nie ma szans, aby oddali Bogu swoje marzenia. Inni znowu nie chcą oddać Panu Bogu swoich marzeń. Boją się, że je stracą na zawsze. Trzymają je w sobie i nie wiedzą, że przez to nie mogą być one spełnione. Inni znowu zupełnie przestali marzyć, gdy dorośli. I to wszystko jest dla nas, Aniołów, bardzo smutne.
Westchnął. Chciałam go objąć i pocieszyć, ale bałam się ruszyć, żeby nie zniknął. Na szczęście za moment znowu się uśmiechał.
- Jednak mamy również powody do radości. Wiele, wiele ludzi marzy i powierza Bogu swoje marzenia. A my zbieramy te powierzone Bogu marzenia i wieszamy na nieboskłonie. I w tym momencie marzenia staja się częścią świata - od tej pory nigdy już nie zgina.
A Pan Bóg... On nigdy nie zapomina o waszych marzeniach i wie dokładnie, które gwiazdy są czyje.
Uwielbia przechadzać się po niebie pomiędzy nimi. Ogląda je i cieszy się każdą gwiazdą, nawet jeśli jest bardzo mała i niezdarna, i świeci bardzo niepewnie. Cieszy się, bo każda gwiazda jest wyrazem zaufania człowieka do Boga.
- No, dobrze - przerwałam - ale czy Pan Bóg spełni każde marzenie? Znam ludzi, którzy marzyli i ich marzenia nie spełniły się. No tak, mówiłeś, że mogły być marzenia nie powierzone Bogu. Ale jeśli są powierzone, czy zawsze są spełniane?
- Masz rację. Ludzie mają też czasem marzenia, które nie zawsze są dobre dla nich. Oni sami nie zawsze to wiedzą, bo tylko Bóg jest Tym, Który Wie Wszystko. Ale ludzie, którzy ufają Bogu, wiedzą też, że On zweryfikuje ich marzenia, używając swojej Mądrości, Dobroci i Miłości. I to On decyduje, które marzenia mają zostać na zawsze na niebie - i świecić Blaskiem Gwiazd Zaufania (a cieszy się nimi, jak wszystkimi innymi), a które mają zostać spełnione i kiedy jest Czas ich spełnienia. Które gwiazdy mają zostać połączone, a które rozdzielone. Które muszą być ociosane, które muszą nauczyć się większej pokory, a którym trzeba dodać odwagi. Tutaj my Anioły mamy dużo pracy. To nasza rola przekonać Nieśmiałego Marzyciela, że bez jego działania, Bóg sam nie może wiele zdziałać. Bóg z każdego snu wyciąga tę dobrą cząstkę, łączy ją z inną i w tym sensie każde marzenie, nawet jeśli jest bardzo niedobre w filozofii Bożej, zostaje przemienione w Dobro w momencie, gdy zostanie powierzone Panu Bogu.
Rozumiesz więc, co znaczy, że możesz spać, a marzenia się spełniają? Tylko trzeba je mieć. I mieć je w Panu. Każdy może ich mieć tyle, ile tylko zapragnie. Pan Bóg raczej smuci się ich brakiem, niż nadmiarem. I wiesz co, powiem tylko tobie, że twój zbiór gwiazd jest ostatnio bardzo mały. Pan Bóg nie za bardzo ma z czego wybierać. Czy coś się stało?
Ach, muszę lecieć. - zerwał się nagle, nie czekając na moją odpowiedź. - Wiesz, za parę dni obchodzimy Urodziny Naszego Pana i z tej okazji przygotowujemy Program Niespodzianek dla Ziemi i na nasze przyjęcie w niebie. Mamy skrzydła pełne roboty!! Pomyśl o tym co powiedziałem, a ja wrócę pewnej nocy, by odpowiedzieć na twoje dalsze pytania.
Wstał i ....zniknął. Po minucie zobaczyłam go za oknem, wiszącego w powietrzu. Zapukał w okno i powiedział (nie wiem, jak to się stało, że słyszałam jego łagodny cichy głos, ale słyszałam).
- Zapomniałem powiedzieć!. To okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Bardzo ważny czas dla ludzi, w którym to czasie pojawia się szczególnie dużo marzeń i życzeń. Pamiętaj! Gdy w czasie świąt będziecie składać sobie nawzajem życzenia, wieszajcie te marzenia od razu na niebie! To bardzo pomoże nam w pracy!
Pomachał mi i odleciał.
A mi nasunęło się jeszcze jedno pytanie.... a może niedowierzanie....
Czy my, dorośli, mamy rzeczywiście tak beztrosko marzyć jak dzieci?
Ale jego już nie było, aby odpowiedzieć na moje pytanie.
Zostałam tak z oczami utkwionymi w niebo, myśląc o gwiazdozbiorze własnych marzeń.
Po długiej chwili.... położyłam się dalej spać. Postanowiłam mieć wiele marzeń i ogarnęło mnie silne nieodparte przeczucie, że coś pozytywnego wydarzy się wkrótce.
Muzyka brzmiała z daleka jak małe srebrne dzwoneczki. Ogromne białe płatki śniegu tańczyły w powietrzu - wirując z wdziękiem jak baletnice z najlepszego musicalu. Zatrzymując się na moment w świetle ulicznych lamp jak modelki w świetle fleszy fotografów, całując nosy i policzki przechodniów, zmęczone, miękko opadały w dół. Ciepłe światła dekoracji Bożonarodzeniowych migotały w wystawach sklepowych. Stare miasto wyglądało jak kartonowy teatr! Och, jak cudownie, wdychałam całą sobą tę unikatową atmosferę świąt.
Wieczorem przed snem pomyślałam, że jednak cieszę się, że biuro, w którym pracuję, przeniesiono w okolice Starego Miasta. Przypomniało mi się, że marzyłam kiedyś o tym, żeby pracować na Starym Mieście, otoczona starymi murami, pomiędzy kościołami, które przeżyły już tak wiele. Takie małe, dziecinne, zapomniane, marzenie. O którym oczywiście zapomniałam i nie szukałam pracy szczególnie w tym miejscu.
A teraz zdumienie. Pan Bóg pamiętał o takim małym marzeniu? Zdumienie, że jednak to prawda: my śpimy, a w trakcie naszego snu, Pan Bóg spełnia nasze marzenia. Nawet te najmniejsze. Kimże jestem, że o nich pamięta?
Myślałam o tym, kładąc się spać....
Nagle poczułam, że ktoś mnie budzi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Anioła siedzącego obok mnie.
- Przyszedłem aby odpowiedzieć na twoje pytania - powiedział.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do okna:
- Spójrz w górę.
Spojrzałam... a w górze było czarne niebo pełne świetlistych gwiazd.
- Widzisz gwiazdy? - kontynuował - to właśnie ludzkie marzenia i życzenia. Ludzie marzą, mają głowy pełne snów. Kładą się spać, a te marzenia są w nich, krążą nad ich głowami. A wtedy my, Anioły, w samym środku nocy przychodzimy do ludzi, aby zebrać te marzenia. I umieszczamy je na niebie!!. To jest cała tajemnica!! Zbieramy wszystkie marzenia, nawet te najmniejsze. Pan Bóg powtarza nam: "ludzkie marzenia to bardzo cenny wymiar ludzkiego życia. Dlatego uważajcie i bądźcie bardzo ostrożni. Nie pozwólcie, aby jakiekolwiek marzenie zostało upuszczone".
Przerwał i spojrzał na mnie. Wpatrywałam się w niego, a on uśmiechnął się.
- Ale. Musisz pamiętać. Jest jeden warunek. Jeden bardzo ważny warunek. Tylko jeśli ten warunek jest spełniony, jesteśmy w stanie zebrać marzenia. Jest to możliwe...
Usiadł na parapecie i patrzył na mnie uważnie.
-.... Jest to możliwe tylko wtedy, gdy marzenie zostało powierzone Panu Bogu.
- Co to znaczy? - zdziwiłam się.
- To jest proste. Wystarczy, że przed snem powiesz Panu, że oddajesz Jemu swoje marzenia i poprosisz, aby On się nimi zaopiekował.
- To rzeczywiście proste! - znowu byłam zdziwiona, tym razem, że to takie proste.
- Wydaje się to rzeczywiście proste - powiedział Anioł, ale wyglądał trochę smutno - Ale w praktyce... nie zawsze jest to takie łatwe. Są ludzie, którzy nie wierzą w Boga, nawet o Nim nie myślą, więc nie ma szans, aby oddali Bogu swoje marzenia. Inni znowu nie chcą oddać Panu Bogu swoich marzeń. Boją się, że je stracą na zawsze. Trzymają je w sobie i nie wiedzą, że przez to nie mogą być one spełnione. Inni znowu zupełnie przestali marzyć, gdy dorośli. I to wszystko jest dla nas, Aniołów, bardzo smutne.
Westchnął. Chciałam go objąć i pocieszyć, ale bałam się ruszyć, żeby nie zniknął. Na szczęście za moment znowu się uśmiechał.
- Jednak mamy również powody do radości. Wiele, wiele ludzi marzy i powierza Bogu swoje marzenia. A my zbieramy te powierzone Bogu marzenia i wieszamy na nieboskłonie. I w tym momencie marzenia staja się częścią świata - od tej pory nigdy już nie zgina.
A Pan Bóg... On nigdy nie zapomina o waszych marzeniach i wie dokładnie, które gwiazdy są czyje.
Uwielbia przechadzać się po niebie pomiędzy nimi. Ogląda je i cieszy się każdą gwiazdą, nawet jeśli jest bardzo mała i niezdarna, i świeci bardzo niepewnie. Cieszy się, bo każda gwiazda jest wyrazem zaufania człowieka do Boga.
- No, dobrze - przerwałam - ale czy Pan Bóg spełni każde marzenie? Znam ludzi, którzy marzyli i ich marzenia nie spełniły się. No tak, mówiłeś, że mogły być marzenia nie powierzone Bogu. Ale jeśli są powierzone, czy zawsze są spełniane?
- Masz rację. Ludzie mają też czasem marzenia, które nie zawsze są dobre dla nich. Oni sami nie zawsze to wiedzą, bo tylko Bóg jest Tym, Który Wie Wszystko. Ale ludzie, którzy ufają Bogu, wiedzą też, że On zweryfikuje ich marzenia, używając swojej Mądrości, Dobroci i Miłości. I to On decyduje, które marzenia mają zostać na zawsze na niebie - i świecić Blaskiem Gwiazd Zaufania (a cieszy się nimi, jak wszystkimi innymi), a które mają zostać spełnione i kiedy jest Czas ich spełnienia. Które gwiazdy mają zostać połączone, a które rozdzielone. Które muszą być ociosane, które muszą nauczyć się większej pokory, a którym trzeba dodać odwagi. Tutaj my Anioły mamy dużo pracy. To nasza rola przekonać Nieśmiałego Marzyciela, że bez jego działania, Bóg sam nie może wiele zdziałać. Bóg z każdego snu wyciąga tę dobrą cząstkę, łączy ją z inną i w tym sensie każde marzenie, nawet jeśli jest bardzo niedobre w filozofii Bożej, zostaje przemienione w Dobro w momencie, gdy zostanie powierzone Panu Bogu.
Rozumiesz więc, co znaczy, że możesz spać, a marzenia się spełniają? Tylko trzeba je mieć. I mieć je w Panu. Każdy może ich mieć tyle, ile tylko zapragnie. Pan Bóg raczej smuci się ich brakiem, niż nadmiarem. I wiesz co, powiem tylko tobie, że twój zbiór gwiazd jest ostatnio bardzo mały. Pan Bóg nie za bardzo ma z czego wybierać. Czy coś się stało?
Ach, muszę lecieć. - zerwał się nagle, nie czekając na moją odpowiedź. - Wiesz, za parę dni obchodzimy Urodziny Naszego Pana i z tej okazji przygotowujemy Program Niespodzianek dla Ziemi i na nasze przyjęcie w niebie. Mamy skrzydła pełne roboty!! Pomyśl o tym co powiedziałem, a ja wrócę pewnej nocy, by odpowiedzieć na twoje dalsze pytania.
Wstał i ....zniknął. Po minucie zobaczyłam go za oknem, wiszącego w powietrzu. Zapukał w okno i powiedział (nie wiem, jak to się stało, że słyszałam jego łagodny cichy głos, ale słyszałam).
- Zapomniałem powiedzieć!. To okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Bardzo ważny czas dla ludzi, w którym to czasie pojawia się szczególnie dużo marzeń i życzeń. Pamiętaj! Gdy w czasie świąt będziecie składać sobie nawzajem życzenia, wieszajcie te marzenia od razu na niebie! To bardzo pomoże nam w pracy!
Pomachał mi i odleciał.
A mi nasunęło się jeszcze jedno pytanie.... a może niedowierzanie....
Czy my, dorośli, mamy rzeczywiście tak beztrosko marzyć jak dzieci?
Ale jego już nie było, aby odpowiedzieć na moje pytanie.
Zostałam tak z oczami utkwionymi w niebo, myśląc o gwiazdozbiorze własnych marzeń.
Po długiej chwili.... położyłam się dalej spać. Postanowiłam mieć wiele marzeń i ogarnęło mnie silne nieodparte przeczucie, że coś pozytywnego wydarzy się wkrótce.
środa, 15 października 2014
Oboje widzieli w sobie coś wyjątkowego.Od samego przedszkola , kiedy to
zobaczyli swoje twarze poraz pierwszy.Nigdy nie znali się bliżej.Dopiero
w 1 gimnazjum zaczęli się przyjaznic.Okazało się że byli dla siebie
idealni.Zakochani w sobie postanowili zacząć budować związek.Wszystko
było idealne.Jak w każdym związku sprzeczali sie ze sobą, ale kochali
sie i to było najwazniejsze.Dziwie sie sama jak to możliwe ze w tym
wieku można chciec poważnego związku?.To miało miejsce kilka tygodni
przed zakończeniem szkoły gimnazjalnej. Podszedł do niej i powiedział te
słowa "zrywam z tobą.kocham cie Julka.zawsze kochałem i będę kochać.ale
muszę to zrobić.ty mnie nie kochasz. wiem to . Wczoraj widziałem cie
jak pocałowałaś Tomka.z jednej strony żałuje że cie poznałem . przez
ciebie będę cierpiał.Kinga wszystko mi opowiedziała.O tym jak każdego
dnia naszego zwiazku zaliłas jej sie z tego ze juz nie wytrzymasz ze mna
dłuzej, ze chcesz mnie zostawic dla innego, którego kochasz
naprawde.przepraszam cie.nie chce juz zebys była z tym kogo nie kochasz
naprawde. chce zebys była szczęśliwa. nie chce z toba rozmawiac.nie
odpowiadaj.pojde stad.udawajmy ze juz sie nie znamy.zreszta i tak za
kilka tygodni juz nie bedziemy mieli sie jak widziec.pa.i jeszcze raz
kocham cie .kochałem.i zawsze bede." popatrzył jej głęboko w oczy.
przytulił ją ostatni raz . ze łzami w oczach. chciała go zatrzymac ale
on pobiegł.oboje wiedzieli ze juz nigdy nie beda szczęśliwi.od tamtej
pory Julka strasznie zamknęła się w sobie.z nikim prawie nie
rozmawiała.podobnie było z Dawidem.oboje chcieli umrzeć.kazdego dnia
myśleli o tym co sie stało. mineło sporo czasu od kiedy widzieli sie
poraz ostatni.w końcu po 4 latach przesiedzianych w domu . ze łzami .z
tabletkami antydepresyjnymi.postanowili wyjść z ciemnego pokoju.Emo.Taki
był ich styl.Dziewczyna idac ulica i myslac jaki ten swiat jest
beznadziejny mijała właśnie mały klub dyskotekowy.wszyscy byli tam
usmiechnieci.strasznie jechało wódką .ten swiat wydawał sie jej
obcy.muzyka. taniec.przytulanki i wygłupy.siedziała w koncie. az nagle
dostrzegła wzrokiem przystojnego bruneta.kogos jej przypominał.nagle i
on spojrzał na nia.oboje gapili sie tak na siebie w koncu postanowili do
siebie podejsc."zatańczysz?" zapytał."nie wiem czy umiem , dawno nie
tańczyłam" "ja tez, ale zawsze mozemy sprobowac" po szybkich kawałkach
nagle zagrała wolna muzyka.przytulili sie do sb.dawno nie czuli tego
uczucia. niespodziewanie pocałowali sie.gdy wyszli przed klub na ulicy
było ceimno. ale ona w swietle latarnii zauwazyłą rany na jego rekach i
nadgarstkach.po dłuższym milczeniu uśmiechnęli się do siebie. "Ty też
się tniesz?" -zapytał ."Tak.Z jakiego powodu to robisz?" "Dużo by tu
mówić.A Ty?" "Mogę tyle samo powiedzieć co ty.Wiesz co ?Wtedy jak
tańczyliśmy... i ten pocałunek.Dawno tego nie czułam.Przypominasz mi
pewnego chłopaka ..." "Ty też mi kogoś przypominasz.Ale ja i tak kocham
tylko jedną dziewczynę.Kocham, kochałem i zawsze kochać będę.Nie mogę o
niej zapomnieć." "A jak ma na imie?" "Julka.Ciekawe czy czasem o mnie
myśli... teraz najchętniej skoczył bym z mostu.Nie chcę już dłużej
cierpieć z tego powodu.." "Julka? Serio? A jak ty masz na imie?!"
"Dawid.A ty?" "Dawid?!" "No tak." -dziewczyna odpowiedziała wielkim
szlochem przytulając się do niego i mówiąc "Kocham cie Dawid.Kocham ,
kochałam i zawsze kochać będę.To ja , Julka." .Wtedy on i ona coś
zrozumieli.Niepotrzebna była im tamta chwila , kiedy odeszli od
siebie.Wyjaśnili sobie wszystko.On czuł się winny temu ze uwierzył
Kindze i innym ludziom a nie Julce , którą kochał ponad życie."Wiesz
co,Julka?" "Tak?" "Uważam ze najlepiej byłoby gdybyśmy teraz
umarli.Wtedy nic nas w niebie nie rozdzieli" "Pragnę naszej śmierci.NIe
chce przeżywać tego wszystkiego znowu, gdy wszystko się spieprzy" "W
sumie ... woda w tej rzece jest dość głęboka." Popatrzyli na siebie ze
zrozumieniem.Stanęli na barierce mostu.On dał jej żyletkę , i zaczęli
ciąć w miejscu żył.Ostatni raz pocałowali się i skoczyli w głęboką
wodę.Potem już tylko ich rodziny postanowiły że pochowają ich
razem.Znaleziono ich na dnie wtulonych w siebie i z uśmiechniętymi
buziami.
nieporozumienia
-Marika proszę cię, daj mi tylko chwilę.
-Nie rozumiesz, że nie mam ochoty poświęcać ci ani odrobiny mojego czasu?-swoje iskierki w oczach zamieniła na chłodną obojętność. Szarpnęła ręką a on ją puścił. Chwyciła walizkę i mijając go zrobiła kilka kroków. Karol odwrócił się i smutno spojrzał na jej oddalającą się sylwetkę.
Sebastian znał swoją siostre jak nikt inny i doskonale wiedział, że jest zbyt dumna aby pozwolić Karolowi na jakiekolwiek tłumaczenia, dlatego postanowił sam się tym zająć:
-To ja jestem ojcem tego dziecka.-Marika słysząc jego słowa zatrzymała się w pół kroku jakby zamurowana.
-Wiem, ja też nie jestem bez winy ale Aśka okłamała nas wszystkich.-powiedział Karol a oczy Mariki momentalnie się zaszkliły.-Nic mnie już z nią nie łączy.
-Czy ja zawsze o wszystkim musze dowiadywać się ostatnia?-odwróciła się powoli w ich stronę, zatrzymując wzrok na niebieskich tęczówkach.
-Chciałem ci powiedzieć ale ty nie chciałaś słuchać.-Sebastian zrobił krok w jej stronę.
Dziewczyna stała jak skołowana i nie potrafiła ogarnąć tego co się działo w jej głowie jak i na zewnątrz.
-Nie rozumiesz, że nie mam ochoty poświęcać ci ani odrobiny mojego czasu?-swoje iskierki w oczach zamieniła na chłodną obojętność. Szarpnęła ręką a on ją puścił. Chwyciła walizkę i mijając go zrobiła kilka kroków. Karol odwrócił się i smutno spojrzał na jej oddalającą się sylwetkę.
Sebastian znał swoją siostre jak nikt inny i doskonale wiedział, że jest zbyt dumna aby pozwolić Karolowi na jakiekolwiek tłumaczenia, dlatego postanowił sam się tym zająć:
-To ja jestem ojcem tego dziecka.-Marika słysząc jego słowa zatrzymała się w pół kroku jakby zamurowana.
-Wiem, ja też nie jestem bez winy ale Aśka okłamała nas wszystkich.-powiedział Karol a oczy Mariki momentalnie się zaszkliły.-Nic mnie już z nią nie łączy.
-Czy ja zawsze o wszystkim musze dowiadywać się ostatnia?-odwróciła się powoli w ich stronę, zatrzymując wzrok na niebieskich tęczówkach.
-Chciałem ci powiedzieć ale ty nie chciałaś słuchać.-Sebastian zrobił krok w jej stronę.
Dziewczyna stała jak skołowana i nie potrafiła ogarnąć tego co się działo w jej głowie jak i na zewnątrz.
Cześć. Chciałem wam opowiedzieć pewną historię o miłości.
Był chłopak o imieniu Sebastian. miał 16 lat, mieszkał w LA.
Jego życie zmieniło się w Październiku gdy spotkał 2 wspaniałe dziewczyny.
Agata i Karolcia, lecz Sebastiana życie stało się koszmarem bo kochał je obydwie ale musiał
wybrać Agatę lub Karolcię. To było dla niego bardzo trudne. W środę na wieczór uciekł i podciął
sobie żyły i trafił szybko do szpitala, przeżył ale nadal cierpiał, gdy dostał wiadomość od obydwóch dziewczyn że zostawiają go jedna jako siostrzyczka druga jako dziewczyna, po tej wiadomości uciekł stanął na moście i skoczył, zginął na miejscu.
Był chłopak o imieniu Sebastian. miał 16 lat, mieszkał w LA.
Jego życie zmieniło się w Październiku gdy spotkał 2 wspaniałe dziewczyny.
Agata i Karolcia, lecz Sebastiana życie stało się koszmarem bo kochał je obydwie ale musiał
wybrać Agatę lub Karolcię. To było dla niego bardzo trudne. W środę na wieczór uciekł i podciął
sobie żyły i trafił szybko do szpitala, przeżył ale nadal cierpiał, gdy dostał wiadomość od obydwóch dziewczyn że zostawiają go jedna jako siostrzyczka druga jako dziewczyna, po tej wiadomości uciekł stanął na moście i skoczył, zginął na miejscu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)